Imię i nazwisko: Gilbert Beilschmidt/Weillschmidt
Nazwa państwa: Orden der Brüder vom Deutschen Haus Sankt Mariens in Jerusalem, Prusy, Preussen, Prussia, Borussia, Prutenia, Preußen, Prusy Zakonne/Krzyżackie, Deutschordensland in Preußen/Deutschordensstaat in Preußen, Prusy Królewskie/Prusy Polskie (CHCIAŁBYŚ, FELEK), Königlich-Preußen, Prusy Książęce/Księstwo Pruskie, Brandenburgia-Prusy, Brandenburg-Preußen, Królestwo Pruskie, Königreich Preußen, Wolne Państwo Pruskie, Freistaat Preußen (…).
Wiek: Wygląda na 20, a w rzeczywistości… Dużo. Serio, dużo.
Wygląd:
Gdybym pozwolił dobić się w tym momencie Prusakowi do klawiatury, pewnie opisałby siebie mniej-więcej tak:
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o wyjątkowym, nie często spotykanym wyglądzie. W końcu nie każdy rodzi się albinosem, prawda? A Gilbert właśnie takowym jest, przez co często z tego powodu ściąga na siebie ciekawskie spojrzenie innych, unosi się dumą (Co z tego, że to zwykły brak pigmentu w ciele? Nie piło się soczku marchewkowego, damnit.). Ma wręcz nienaturalnie bladą skórę (Nie, nie widać żył. Po prostu jest biała jak kartka papieru D: , dość krótkie białe włosy, utrzymane zazwyczaj w średnim ładzie, rzęsy i brwi również odznaczają się tym właśnie kolorem.
Wiecie, że jeżeli chodzi o albinizm wśród ludzi, nawet wtedy rzadko zdarzają się przypadki, kiedy ludzie mają czerwone oczy? Dzieje się to dlatego, że większość z nich ma jeszcze na tyle barwnika, by zabarwić na jakiś delikatny, lekki odcień swoje tęczówki. U Beilschmidta sprawa stawia się jasno. Po prostu nie miał na tle tej melaniny, żeby mieć jakiś normalny odcień oczu, biedaczek. A może nie biedaczek? Koniec końców jego przypadłość przyciąga i bardzo interesuje innych ludzi, przechodni… Ciekaw też jestem, czy wiecie, dlaczego tak właściwie albinosi mają czerwone ślepka. Chcecie wiedzieć? Hmm. Zastanowię się. Ile mi zapłacicie? A może oddacie część własnych terenów? Nie no, dobra. Nie będę się cackać (I tak i tak odbiorę wam ziemię, ohohohohohoh~!). Jak już wspomniałem, albinosi nie wykształcają melaniny, ogólnych barwników organizmów żywych. A w związku z tym, że ich oczy pozbawione są pigmentu, tęczówka jest całkiem przeźroczysta, a znajdujące się w środku naczynia krwionośne – odkryte, przez co daje to wrażenie tego, iż oczy są krwistoczerwone.
Beilschmidt jest silny i wysportowany, co widać też po jego świetnej sylwetce. Mimo wszystko, jest nieco niższy i drobniejszy od brata, ale może to dlatego, że nie jest takim świrem, żeby nieustannie latać na treningi i cały czas zdrowo się odżywiać. Pan ZAGILBISTY zazwyczaj zakłada ciemne ciuchy, szerokie bluzy zakładane przez głowę, bluzki z symbolami pruskimi, czarne koszule (wszyscy wiemy, że laski na nie lecą. If you know what I mean.), dość wąskawe, poszarpane łobuzersko spodnie. Lubuje się też w cięższych butach, przyzwyczajenia z koncertów. Warto też wspomnieć, że zazwyczaj ma na ramieniu lub na głowie… Zółciutkiego pisklaczka! Sami zdecydujcie, czy dodaje mu to uroku, czy sprawia, że wygląda bardziej badassowsko O_o’’.
A, i zapomniałbym… Na plecach ma dość spory tatuaż czarnego, pruskiego orła. Wykonany jest w tribalu, świetna robota.
Charakter:
Najlepszy, najzagilbistszy, najciekawszy, najbardziej przystojny, najmądrzejszy, najlepszy strateg, ogólnie naj.
Dokładnie, Gilbert ma nieco wygórowane ego, co okazuje prawie na każdym kroku. Wszystko co robi, twierdzi, że wykonuje profesjonalnie, a każdy inny jest po prostu noobem potrzebującym ostrego treningu, żeby kiedykolwiek dosięgnąć mu chociażby do pięt („Połaskocz mnie, kiedy będziesz już mógł!”). Cały czas otwarcie się przechwala, pokazując ludzkości jego wyższość nad nimi. Co z tego, że nie ma już formalnie ziem. Tłumaczy się tym, że jego tereny za obopólną zgodą zostały przyłączone do Niemiec. Co z tego, że robi za pasożyta u brata, w jego przekonaniu i tak nigdy nie ma go w domu, bo jeździ po ziemiach swojego dawnego, niepodległego państwa. Więc od czasu do czasu można spotkać go nawet w Polsce. A najczęściej w Szczecinie. Na piwku, obowiązkowo. Właśnie, skoro jesteśmy już przy tym, można wspomnieć o tym, że Beilschmidt lubi sobie czasem wypić dobre, najlepiej niemieckie piwo. A jeżeli o alkoholu mowa, powiem wam też, że ma nawet niezłą głowę! No, a przynajmniej o wiele lepszą od Brytów! Zawsze ma niezły polew, kiedy po kropelce chociażby bezalkoholowego, dajmy przykład – Anglia, jest już całkiem wstawiony. A widział to nie raz, kiedy był u Francuza na zwykłych pogaduchach, czy rozrabianiu w kraju. Gilbert najczęściej jest rozwydrzony, jednak można zauważyć, że raz na jakiś czas jest o wiele spokojniejszy, jakby bardziej panował nad emocjami. Oczywiście, nadal uważa się wtedy za pępek świata, a jego docinki wciąż uświadamiają rozmówcę, że ma do czynienia z wcielonym bogiem. Zawsze wtrąci swoje trzy grosze, no chyba, że naprawdę nudzi go jakaś rozmowa, wtedy zajmuje się jedynie swoim pisklakiem. Haha, w rzeczy samej! Prusak ma pisklaka! Ale jakiegoś modyfikowanego genetycznie, bo biedaczek nie urósł nic a nic od dobrych 700 lat. W każdym razie, Gilbert nazwał go Gilbird, a czasem mówi też o nim ‘Duma Prus’. Kurczaczek jest wesolutki i milutki, chociaż niektórym potrafi pokazać pazurka, a najbardziej nie lubi Litwy(Biedny Liet ._. Musi uciekać przed dziobującym pisklakiem ._.), zapewne z powodu tego, że przez jego Unię z Polską, Dumka straciła kontakt z Feliksem, którego, o dziwo, bardzo lubiła (Od usera: A, denerwuje mnie to, że pisząc ‘Duma’, muszę pisać w rodzaju żeńskim, a ‘Gilbird’ – męskim. Wkurzające >:I ). Sam Gilbert za Torisem też nie przepada, a co do Polaka.. Huh. Kiedyś bardzo się lubili, ale po Unii z Litwą wszystko się popieprzyło, potem po rozrabianiu Prusaka jeszcze ten Hołd Pruski… wtedy znowu nieco się polepszyło, jednak gdy przyszły wojny… Ah, szkoda gadać. Może pomówmy o innych osobach.
Żabojad. Cóż, w nim irytuje go tylko to, że dobiera się do wszystkiego, co się rusza. Niezbyt przepada za jego żarciem, w końcu co można widzieć w zabitej i usmażonej żabie, lub w ugotowanych ślimakach… No dobra, wie, że kuchnia francuska nie tylko tym się szczyci, no ale.. Ludzie! ŚLIMAKI?! Co do Hiszpana, bardzo go lubi, uwielbia wcinać jego churrosy. A najlepiej z czekoladą. Te ciasteczka są naprawdę genialne! Razem tworzą w trójkę Bad Friends Trio, lub Bad Touch Trio, if you know what I mean.
Niemcy. Gilbert jest jego starszym bratem, choć nie widać tego po nim. Diametralnie różnią się zachowaniem, sposobem patrzenia na świat. Na przykład, Niemcom zależy aktualnie na spokojnym rozwijaniu się gospodarczym, a taki wojowniczy Prusak z chęcią rozpocząłby kolejną wojnę, chcąc zdobyć swoje ziemie, a następnie podbić cały świat! Innymi słowy, są w średnich kontaktach.
Rosja. Nienawidzi chuja, chociaż pomagali sobie. Teraz po prostu omija go szerokim łukiem i nie chce mieć z nim nic wspólnego, bo kiedy tylko go widzi, ma wrażenie, że zaraz dojdzie do kłótni i dostanie tym cholernym kranem.
Austria. Uwielbia robić sobie z niego żarty i chociaż złego słowa o nim przy innych raczej nie powie, to kłócą się przez żarty Beilschmidt'a.
Anglia. Ich stosunki w dzisiejszych czasach są raczej… zwykłe. Nie ma w nich nic specjalnego, prócz tego, że Gilbo lubi śmiać się ze słabej głowy Brytola.
Inne:
Huh, co by tu… No to tak… Ma nawyk częstego mówienia „Kesesese”, irytując wszystkich dookoła, prowadzi swój własny blog, ale i tak mało kto go czyta, ponieważ pisze tam praktycznie tylko o tym, jaki to jest zagilbisty. I w sumie.. chyba nie ma już nic ciekawego do powiedzenia…
Poznajcie Gilberta Beilschmidt’a, personifikację Prus. ENJOY.
Temat: Najzagilbistszy człowiek na świecie zechciał odwiedzić to forum. Cieszcie się i radujcie. I tak będziecie musieli oddać mu swoje ziemie! 
Pią Sty 04, 2013 2:32 pm
