Hetalia RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Kościół...

Go down 
+7
Filettino
Islandia
Fem!Islandia
Dania
Fem!Hiszpania
Turcja
Polska
11 posters
AutorWiadomość
Polska
Admin
Polska


Liczba postów : 195
Join date : 16/11/2012

Kościół... Empty
PisanieTemat: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeWto Cze 18, 2013 8:11 pm

Monumentalna biała budowla z paroma wieżami i czerwonym dachem. W środku kościoła stoi dużo ławek, które w czasie ślubu są przystrojone białymi różami i białymi wstążkami. Ściany budynku są pomalowane na biało, a na ścianach wiszą obrazy. Ołtarz ozdabiają różne kwiaty. W centrum kościoła w drodze do ołtarza znajduje się łuk kwiatowy z białymi kwiatkami, a na podłodze jest wyłożony czerwony dywan.
Powrót do góry Go down
Turcja

Turcja


Liczba postów : 166
Join date : 01/12/2012
Age : 28
Skąd : Dusza z Istambułu, a ciało z Ankary

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 3:39 pm

(no to zaczynamy ^.^)

Biało, uroczyście, pięknie... Tak wyglądał wystrojony kościół na ich ślub. Był tak przepiękny, że Turka w pierwszym momencie zamurowało. Nigdy nie spodziewał się czegoś takiego. Będę miał najlepszy ślub w całym moim kraju - śmiał się w duchu Turcja, który sam łamie sobie prawo. Turcja jest laickim państwem i u niego ślub kościelny (islamski!) jest zakazany prawnie i płaci się sporo, za złamanie kary. Jeśli młode pary biorą ślub kościelny to z tradycji lub jak są głęboko religijni, ale to bardzo skromny ślub, bez wielkich imprez. Liczy się tam tylko ślub cywilny, który jest NUDNY! A Sadik widać uwielbia grać na nosie swoim szefom i nie dość, że będzie miał wielki ślub kościelny, to jeszcze katolicki (Turek dziękuje, że Prusy będzie ślub prowadzić - chociaż coś zrozumie!) i nie zaprosił swojego szefa. Nie jestem idiotą! Nie będę zmieniał swój ślub w koszmar. No i chyba państwa arabskie też nie przyjdą. I dobrze, bo by mi pewnie Arabia Saudyjska lub Irak truli, by mi dupę, że do meczetu chodzić przestałem i zbyt oddalam się od islamu. A co im do tego?! Jestem europejczykiem i jakoś żyję ja i moi rodacy, a nie jak u nich tylko bieda i głód... Dobra koniec rozprawiania o nich, bo muszę Prusy znaleźć. Turcja rozglądał się w około w poszukiwaniu Prus. Przyszedł najwcześniej i chciał się podpytać przed ślubem jak co będzie tak ogólnie wyglądało, bo nie chce zrobić plamy. Goście dopiero zaczeli przychodzić, więc miał jeszcze sporo czasu (czyt. 30 minut). Skierował swe kroki do zakrystii, gdzie Turcja spodziewał się ujrzeć Prusy. W czasie marszu przypomniał swoje ostatnie przygotowania do ślubu i jego stres czy wszystko będzie dobrze. Sadik jest panem młodym, ale stresował się tak bardzo, że ledwo łapał oddech. Był ubrany już w elegancki, czarny garnitur. Pięknie wyglądał... Kraków miała przyjść jako panna młoda ostatnia. Już sobie wyobrażał Kraków w białej sukni. Turek na samą myśl o tym rozpływał się, więc boi się, że na ślubie zemdleje jak zobaczy swego pięknego anioła. Był jednocześnie najszczęśliwszym państwem na świecie z powodu ożenienia się z najpiękniejszą i najwspanialszą istotą na ziemii, a z drugiej strony był najbardziej zestresowanym krajem, bo szczerze mówiąc Turcja nigdy nie widział katolickiego współczesnego ślubu, a nie chce popełnić strasznej gafy. Dlatego przyszedł wyjątkowo wcześniej, by pogadać z Prusami. Stanął przed drzwiami zakrystii i zapukał.
Powrót do góry Go down
Fem!Hiszpania

Fem!Hiszpania


Liczba postów : 21
Join date : 12/04/2013
Skąd : ¡España!

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 6:10 pm

Ah ten dzień zwykły dzień jak dla niej, dla innych pełen niezwykłości. 
"Niebo bez chmury, czysty błękit" i taką pogodę właśnie uwielbiała. Można było się przejść, gdyby nie fakt, że pewnie już spóźniona. Nie było rady, trzeba było szybszych krokiem dotrzeć, bo po co samochód używać? Po dłuższej wędrówce i rozmyślaniach nad przypadkowymi tematami, gdzie żaden ze sobą nic wspólnego nie miał, w końcu zobaczyła kościół. Piękny kościół cały biały, na tle błękitnego nieba zachwycał swym pięknem i wspaniałością. Może to jeszcze nie Temple Expiatori de la Sagrada Família, ale w sumie Turcja i Kraków nie mogli lepiej wybrać na ich najpiękniejszy dzieńw życiu, gdzie Tur będzie już całkowicie pod panto....e gdzie bedzie całkowicie szczęśliwy!
Oczywiście ona sama też była przygotowana. Ubrała się w ładną żółtą suknię, na ramiączka, z dekoldem wielkim, lecz pod spód założyła jakąś bez ramięczek koszulkę, by nie było potem, w końcu nie jej dzień. Sięgała ona nieco za kolana, tak na zasadzie z przodu krócej niż z tyłu. Ogólnie dół niczym płatki kwiatów. To było coś podobnego do sukni kobiety na występie w eurowizji, która reprezentowała jej kraj. Do tego pasujące buty na obcasie oraz dla niej typowy kok, dosyć luźny, ale elegancki. Jeszcze torebka, prezent i mamy komplet.
Zdziwiła się na miejscu, że nikogo nie było. Popatrzyła na zegarek. 
Jestem na czas, wiec nie łapię...
Po czym odkrycie roku.
Specjalnie kazali mi przyjść wcześniej, bo spodziewali się, że sie spóźnię. — powiedziała do siebie. W sumie to logiczne nawet było, ale nie, przyszła na czas! No ale coś zrobić trzeba, wiec zwyczajnie czeka przed kościołem. Przeciez piekny dziś dzień, trzeba sie nacieszyć. podniosła lekko głowę w stronę słońca, aby jej twarz ogrzewało, przymkneła oczy i tak stała z lekkim uśmiechem, póki nikogo nie było.
Powrót do góry Go down
Dania

Dania


Liczba postów : 35
Join date : 21/04/2013
Skąd : København

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 6:28 pm

Pierwszym, co przyszło Danii na myśl w okolicach… Osiemnastej? Dziewiętnastej…? Nie wiedział dokładnie, w zasięgu wzroku nie było żadnego zegarka, nie mógł tego dokładnie sprawdzić. Nawet ten zegarek, który zawsze miał na ręku, mu wcięło. W każdym razie myśl, dość niewyraźna zresztą, była następująca – zaspałem. Nadal przymulonym wzrokiem rozejrzał się po najbliższej okolicy… Ziewnął raz, drugi, odkleił z policzka jakąś kartkę… Chwila, kartkę? Teraz zbaraniał jeszcze bardziej. Olśnienia doznał dopiero po dłuższej chwili – był w siedzibie swojego rządu, w dodatku wyglądało na to, że zasnął nad papierami. Zerwał się z fotela i o mało nie wywinął wyjątkowo malowniczego orła, potykając się o własną aktówkę opartą o biurko. Na swoje szczęście jakoś zdołał utrzymać równowagę i wypadł z biura. Już dawno powinien być w domu i, co najmniej, szykować się do wyjścia…
W sumie, to było nawet miłe ze strony Turka, jak i Krakowa, że zaprosili go na swój ślub. Fakt, może zdarzały się między nimi zgrzyty, ale jednak, skoro już Søren dostał zaproszenie i zgodził się przyjść, to już nie wypadałoby się nie pojawić. Nawet, jeśli umiejętność zachowania w towarzystwie była mu nieznana bądź znana w niewielkim stopniu. Tak czy siak, Dania zmył się do domu, zanim którykolwiek z napotkanych członków rządu zdążył zauważyć, że coś jest nie tak jak powinno, a mianowicie, że Sørensen znowu wymiguje się od pracy. Chociaż tym razem miał usprawiedliwienie, w dodatku całkiem przyzwoite i jak najbardziej prawdziwe, które dawało się fizycznie sprawdzić i – nawet! – potwierdzić.
Początkowo myślał, że pójdzie na całą imprezę sam, ale, jak się bawić, to się bawić. Zaprosił Islandię, nawet jeśli Emil prawdopodobnie sam dostał swoje zaproszenie. A teraz Dania przyszedł do domu i… zdał sobie sprawę, że nawet jak na obecność Steilssona było stanowczo za cicho.
- Pewnie już się wybrał i klnie na mnie, że "jak zwykle się spóźniam" – mruknął Dan do siebie, z lekkim uśmiechem mimowolnie przedrzeźniając Islandię, w międzyczasie przesuwając wieszaki w szafie, w poszukiwaniu swojego jasnego garnituru, który upatrzył sobie na ten właśnie dzień jakiś czas temu. Do kompletu czerwona koszula i czarny krawat. No cóż, po czymś musieli go przecież poznać, prawda? Przeczesał włosy palcami, na chybcika. - Albo poszedł gdzieś indziej…
Tak naprawdę do tej pory nie był pewien, czy Islandia pojawi się w ogóle przynajmniej na uroczystości ślubnej. W razie, gdyby Emil nie przyszedł, Søren miał nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto siedząc obok niego w kościele będzie co jakiś czas szturchał go w ramię, na wypadek, gdyby przysypiał. Oczywiście miał zamiar się zachowywać, ale, w przypadku Danii, tylko na dobrych chęciach najczęściej się kończyło, niestety. Westchnął, zawiązując krawat w drodze do wyjścia, rzucając tęskne spojrzenie na topór wiszący na jednej ze ścian w salonie. Broni też nie mógł ze sobą wziąć, bo część zaproszonych, z panem młodym włącznie, chyba bała się, że będąc uzbrojonym, Sørensen zepsuje wszystkim zabawę. On sam uważał, że nie mieli racji, ale niech już im będzie, przecież nikt jemu też nic na imprezie nie zrobi, prawda?
- No, przynajmniej, dopóki się taki ktoś nie spije – mruknął, zamykając za sobą drzwi. Czegoś mu jednak i tak brakowało i musiał cofnąć się po prezent. Pójście z "pustymi rękami" jakoś mu nie pasowało. Ale mając już wszystko, czego potrzebował, dość szybkim krokiem poszedł na umówione miejsce…
Samochód? A po co, skoro było tak ładnie? Zresztą, skoro prawie cały dzień przesiedział w biurze, nudząc się jak mops, musiał jakoś to sobie zrekompensować. Spacer wydał mu się nawet niczego sobie pomysłem.
Powrót do góry Go down
http://hetalia-2p-rpg.forumpolish.com/
Polska
Admin
Polska


Liczba postów : 195
Join date : 16/11/2012

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 7:45 pm

Usłyszał głośny dźwięk budzika. Otworzył oczy i wyłączył natrętny budzik. Parę minut jeszcze poleżał w końcu rozciągnął się i wstał. Feliks oczywiście z chęcią by jeszcze pospał, ale postanowił się nie spóźnić na tak ważną uroczystość. Przebrał się na jakiś wygodny strój i pobiegł do stajni nakarmić kucyki. Oczywiście przed wyjściem zdążył wygłaskać ulubione zwierzęta.
Całkiem szybko uwinął się z karmieniem zwierząt i wrócił do domu. Spojrzał na zegarek, miał jeszcze sporo czasu. Przebrał się  w różową koszulę i założył czarne spodnie. Spokojnie zjadł sobie śniadanie, spakował prezent i wyszedł z domu. Szedł na piechotę słuchając świergotu ptaków i patrząc w błękitne niebo, które było prawie bezchmurne. Przynajmniej nie zapowiada się na deszcz. 
Po paru minutach drogi zauważył kościół. Spojrzał na budowlę zawsze mu się ona podobała. Spojrzał na zegarek i okazało się, że przyszedł przed czasem. Uśmiechnął się do siebie. No nie spóźniłem się. Podszedł do znajomych, którzy już czekali przed kościołem.
- O widzę, że już jesteście - uśmiechnął się do nich szeroko. Tego dnia Polak był naprawdę w wyśmienitym humorze.
Powrót do góry Go down
Fem!Islandia

Fem!Islandia


Liczba postów : 5
Join date : 21/04/2013
Skąd : Wysil się.

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 8:19 pm

Czy przejmowała się tym że mogła się spóźnić? Otóż nie, była dziewczyną i miała prawo spędzić kilkadziesiąt minut, godzin, trochę czasu przed lustrem! Ale za to ostatecznie wyglądała ładnie, skromnie i nie przyćmiewała panny młodej, której notabene jeszcze nie było. Rozczesane, umyte włosy spływały miękko na plecy, kręcąc się lekko na końcach. Z tyłu była nieodłączna kokarda, grzywkę zaś podpięła białą wsuwką z żywą lilią. Poza tym zdobyła się nawet na delikatny makijaż. Ubrana w jasnofioletową suknię, wykonaną z dziwnego delikatnego materiału, sięgającej za kolana i rozszerzającej się na dole - Tak samo na rękawach, przyozdobiona białą koronką. Na szyi miała srebrny krzyżyk, a na nogach fioletowe baletki z białymi kokardkami. W ręku trzymała koszyk z płatkami kwiatów. Kręciła się pod kościołem, oglądając ludzi purpurowymi oczami, które mimo wszystko jak zwykle pozostały lekko znudzone. Widząc jednak że tłum zbiera się w jednym miejscu, pośpieszyła tam wywołując stukot kiedy niewielkie korki uderzały o kamienie.
- Hae
Przywitała się, uśmiechając delikatnie. Mimo wszystko nawet nie było sensu pozostawać "przymulonym". Zwłaszcza że nawet jej udzieliła się ekscytacja związana z tym dniem. Odgarnęła grzywkę, podpinając ją od nowa, kiedy kwiat zsunął się z włosów; rozglądała się przy okazji po twarzach i strojach obecnych, wypatrując też Krakowa. Nie bardzo nawet wiedziała jak się zachować, stała więc tylko, uśmiechając się nieco nerwowo. Mimo wszystko bardzo przydałaby jej się teraz nawet denerwująca obecność starszej siostry.
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSro Cze 19, 2013 8:41 pm

Już jakiś czas temu Prusak został poproszony przez Turcję oraz Kraków o pewną przysługę... Cóż to była za przysługa? Któż by pomyślał, albinos ma udzielić im ślubu! Na samym początku białowłosy przyjął ten pomysł z rozbawieniem trochę nie dowierzając, jednak gdy zobaczył, że tamci naprawdę sobie nie żartują, trochę spoważniał. A więc to tak? Cóż, śluby, które przyjął będąc jeszcze zakonem obowiązywały do śmierci, więc teoretycznie wciąż mógł wykonywać tego typu sakramenty. Nie wspominajmy o zbrodniach, występkach... W ostatnim czasie nic nie stawało Beilschmidtowi na przeszkodzie, by w każdą niedzielę grzecznie stawiać się w kościele na mszy. A poza tym Sadik sam leci sobie w kulki ze swoją religią... Raz się żyje, YOLO!
Gilbert, trochę naciągając zasady, wyspowiadał wcześniej Turka i wszczął małe przygotowania, co do zaślubin. "Zaklimatyzował się" w pobliskim kościele, przegadał paru tłustych duchownych i uświadomił im, że działa zgodnie z prawem, a wszystko dla jednej chwili, w której miał połączyć dwójkę ludzi węzłem małżeńskim. Prusak w roli księdza? Brzmi komicznie. Niewiarygodne? A jednak D:
Gdy tylko nadszedł ten dzień, czerwonooki zerwał się z łóżka praktycznie w trybie natychmistowym, jeszcze przed swoim budzikiem (czyt. Gilbirdem)! Dokładnie się ogarnął, by nie wyglądać jak ostatnia pijaczyna, nawet trochę ujażmił swoje zwykle rozczochrane włosy, by nie odstraszyły ludzi z świętego miejsca. Będąc już w kościele, pomógł jeszcze przy ostatnich dekoracjach, uzgodnił końcowe poprawki, uznając, że wszystko możliwe zostało dopięte już chyba na ostatni guzik. Poprawił koszulę, ze skrytym uśmieszkiem kierując się w stronę zakrystii, gdzie w spokoju jeszcze coś wypił i zaczął się przebierać. Oczywiście, postawił na to, że nie będzie wyglądał jak typowy, szary ksiądz! O niee! Proszę państwa, oto Prusak wyciągnął swoje krzyżackie szaty, które już dzień wcześniej starannie schował do walizeczki ze sobą wziętej! Prusak aż poczuł swoją dawną siłę, trzymając tak w rękach to odzienie... A było to niezmiernie miłe uczucie. Przyjrzał się białemu materiałowi z czarnymi elementami, potem dużemu krzyżowi na piersi... Aż prychnął pod nosem. Ale wszystko chujowo się potoczyło, prawda? Może faktycznie był czasem za bardzo impulsywny i zbyt często wykorzystywał oszustwa i chwyty niedozwolone? Ale tak to już jest... Historia nie maluje się tak, jak nyan cat dekoruje kosmos, nie? Oby tylko plany powiodły się Krakowie i Turcji. Choć, skoro się kochają.. Nic nie powinno im przeszkodzić, prawda?
Założył na siebie swoją przeszłość, przyjrzał się jeszcze sobie w lustrze i na koniec posłał szeroki, szelmowski uśmieszek. I w tym momencie też w pomieszczeniu rozległo się pukanie. Prusak błyskawicznie spojrzał w tamtą stronę, następnie opierając się prawie w siadzie o jakąś niższą szafkę, zapraszając do środka.
- Proszę - odezwał się wyjątkowo spokojnym głosem.
Powrót do góry Go down
Islandia

Islandia


Liczba postów : 13
Join date : 02/05/2013
Age : 79
Skąd : Reykjavik

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeCzw Cze 20, 2013 4:51 am

-No gdzie on jest...? - Burknął cicho do siebie krzyżując ręce na piersi. Było już późno. Uroczystość się jeszcze nie zaczęła,ale to kwestie minut,a Duńczyka jak nie było tak nie ma. Po raz kolejny spojrzał fiołkowymi oczami nerwowo na zegarek potem przed siebie,a na końcu na katedrę jaką miał za sobą. Tak, czekał przed katedrą na chłopaka już z ładne dwadzieścia minut... Czemu nie wszedł? Chyba z przyzwyczajenia,że zawsze,gdy gdzieś był,to był przy jego boku ktoś z rodziny.
-Dan... -Westchnął cicho prosząc Odyna i innych Dawnych bogów aby blondyn się zjawił,bo jakoś nie uśmiechało mu się wejść w trakcie uroczystości i przy okazji zrobić z siebie widowisko, co to to nie. Nieco zdenerwowany,bo szczerze mówiąc,to był pierwszy raz,gdy szedł na ślub, poprawił odruchowo swój garnitur,który w sumie leżał dobrze,ale no nerwy robią swoje. W sumie będąc już przy garniturze,to owy garnitur białowłosego nie był zbyt przesadny,ale pasował do niego. Głęboka czerń stroju oraz jego ułożenie na chłopaku pokazywało jaki mieszkaniec północnej wyspy jest drobny oraz jaką ma cerę,która trzeba było dodać, była bardzo jasna, jak u jakieś porcelanowej lalki. Włosy,które na co dzień niesforne, w tym dniu delikatnie, nie do przesady ulizane,w końcu ma być elegancko,a nie jakoś dupnie,nie? Kolejny raz spojrzał na zegarek i na kościół za sobą. Dobra jeśli za 5 min się nie zjawi to wchodzę sam -dodał w myślach ponownie poprawiając garnitur.
Powrót do góry Go down
Filettino

Filettino


Liczba postów : 27
Join date : 09/04/2013
Age : 30
Skąd : Italia...

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeCzw Cze 20, 2013 12:32 pm

Od jakiegoś czasu siedział w pokoju, próbując wybrać jeden z dwóch czarnych garniturów, które jako jedyne nie rzucały się tak bardzo w oczy. Wziął pod uwagę także ten z białą marynarką, ale ten był zbyt widoczny w tłumie. W końcu zdecydował się na ten pierwszy i czerwoną koszulę. Ubrał się, uważając, żeby nie zapiąć krzywo koszuli. Gdy już był wyszykowany, wypachniony, z włosami zaczesanymi do tyłu i całkowicie gotowy (wyglądał trochę jak mafiozo), zadzwonił do osoby, która miała dostarczyć prezent. Okazało się, że wszystko poszło zgodnie z planem, a prezent już czeka na miejscu. Spojrzał na zegarek. Ma czas, więc wsiadł do swojego czerwonego kabrioleta i nie śpiesząc się, pojechał do właściwego kościoła. Po kilku minutach był już na miejscu. Wysiadł z auta i podszedł do znajomych przed kościołem.
- Ciao~! Widzę, że nie tylko ja jestem wcześniej...
Powrót do góry Go down
Litwa

Litwa


Liczba postów : 112
Join date : 29/11/2012
Skąd : Litwa

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeCzw Cze 20, 2013 6:04 pm

Ten dzień zapowiadał się bardzo interesująco. Piękne, błękitne niebo nieskalane nawet najmniejszą chmurką i ciepły wiatr dodający otuchy to główne czynniki, które prognozowały powodzenia już od samego rana. Nawet jeśli Taurys początkowo nie był w stanie zwrócić na nie uwagi, humor i tak mu dopisywał. W końcu wybierał się na ślub swojego przyjaciela a w drodze na miejsce docelowe i w trakcie miała mu towarzyszyć jego ukochana. Czegoś chcieć więcej? No chyba nie ma potrzeby. Choć do uszu Litwina doszły słuchy, że owy ślub ma być prowadzony przez Gilberta. Jakim cudem Turcja go do tego namówił, to na razie pozostawało tajemnicą jednak Laurinaitis był pewien, że zapamięta ten dzień do końca życia. Szkoda, że w kościele nie wypada robić zdjęć… byłaby cudna pamiątka.
  Tego dnia Litwa obudził się dość wcześnie, choć było to dla niego normą. Miał lekki sen i nie potrzebował go zbyt wiele, zazwyczaj działało to na jego korzyść a i tym razem zdawało się nie być inaczej. Przygotowania ciągnęły się w nieskończoność, przecież wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. A guzików było wiele… Całe szczęście uroczystość wedle katolickiej tradycji rozpoczynała się na wieczór, tak więc zostawało całe popołudnie przygotowań. Na początek należało zająć się pracą i domem. Wszystko było załatwione już wcześniej jednak jak to Taurys miał w zwyczaju martwić się na zapas. Lepsze to 101% jak 100%.
  Upewniwszy się, że przygotowania odbyły się pomyślnie, należało zabrać się za… siebie. Litewska schludność i skromność nie pozwalała na zajmowanie się sobą nazbyt długo, dlatego po niedługim czasie Laurinaitis był gotowy. Jedyny problem miał z krawatem, nie był pewien odcienia, który by pasował. W końcu zdecydował się na jasny błękit. Co do garnituru, był on koloru ciemnego granatu. Prosty, elegancki. Niby nosił je często, w końcu do pracy jednak dobre oko zauważy różnice, a on zdecydowanie ją widział. Włosy spiął, gdyż wiatr dosyć mocno wiał, a żelu unikał jak ognia. Wyobraźcie sobie takiego Lićka ulizanego jak Ludwig. Można? Można.
  Wyszedł gdzieś 2 godziny przed czasem. Musiał zajść do kilku miejsc po prezent dla pary młodej i jeszcze jeden dla osoby towarzyszącej, do której notabene i tak zamierzał zajść. W końcu osoba towarzysząca… mówi samo przez się. W mieście natknął się na kolejne problemy, nie mógł zdecydować się na coś odpowiedniego co spodobałoby się Marie. Dla Turka i Krakowa prezent miał przygotowany już od jakiegoś czasu, należało tylko odebrać. W końcu stwierdził, że najlepszym prezentem będą kwiaty. Tylko czy one przetrwają ten upał…
     Znalazł się na miejscu niecałą godzinę przed rozpoczęciem. Według niego było to zdecydowanie zbyt późno, jednak najwidoczniej źle obliczył czas. W ogóle on go liczył? Prawdopodobnie nie i stąd te problemy. Lekko przejęty stanął przed domem Marie i po chwili zapukał. Tylko czy Prusy nie będzie zła, że się tak spóźnił? Właściwie… nawet się konkretnie nie umówili.
Powrót do góry Go down
Turcja

Turcja


Liczba postów : 166
Join date : 01/12/2012
Age : 28
Skąd : Dusza z Istambułu, a ciało z Ankary

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeCzw Cze 20, 2013 7:00 pm

Ostrożnie wszedł do zakrystii. Nie spodziewał się ujrzeć Prusy w TAKIM stroju. Myślałem, że ubierze tą czarną sukienkę, którą noszą księża. Jak się ona nazywała. Coś podobnego do sułtana. Sułtanki... Nie. Sułtannica... Też nie. Pamiętam już! Sutanna! No mówiłem, że coś podobnego do sułtana. Turek był dumny z siebie, że coś zapamiętał odnośnie religii swojej księżniczki. Najfajniejsza jest Gwiazdka! I nawet ją świętuje Turcji świętuję się Boże Narodzenie, ale w Nowy Rok i przez to Turcy mają chyba najdziwniejszy Sylwester na świecie. No, ale powracając do stroju Gilberta. Sadik widział wiele razy Prusy kiedy był Zakonem Krzyżackim. Jak Prusy ubrał stary strój, to może ja pobiegnię szybko do domu po swój stary strój Imperium? O czym ja myślę?! To ślub, a nie koncert życzeń. Turcja wziął oddech i zwrócił się do Prus.
-Merhaba Prusy. Widzę, że się w stare ubrania jeszcze mieścisz... Czyli jednak tyle nie przytyłeś ginijąć u brata w domu. - Turek nie mógł się opanować i nie wrzucić takiego tekstu. Po prostu go podkusiło i rzekł zanim ugryzł się w język. Ten stres zbyt go zjada, więc musi jakoś się odstresować. Uśmiechnął się szeroko do Prus i rzekł już teraz całkiem poważnie
- Mogę z tobą pomówić na chwilę?
Powrót do góry Go down
Kanada

Kanada


Liczba postów : 11
Join date : 06/04/2013
Skąd : Kanada

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSob Cze 29, 2013 2:22 pm

Kanada nigdy tak właściwie nie był na ślubie, dlatego tego dnia był wyjątkowo zestresowany, nawet jak na niego. Wszystko leciało mu z rąk, od szczoteczki do zębów zaczynając, a na własnych okularach kończąc. Trochę żałował, że nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby mu pomóc w przygotowaniach, ale skoro już zdecydował się na samodzielność...
W końcu jednak udało mu się skończyć przygotowania do wyjścia i postanowił, wbrew temu, że uważał, iż nie powinien tego tak naprawdę robić, zrobić śniadanie sobie i swojemu podopiecznemu. Do kilku poparzeń od żelazka dołączyły kolejne od patelni, ale naleśniki z syropem klonowym jakoś zrekompensowały Williamsowi straty moralne poniesione tego ranka. Podtykając talerz siedzącemu na krześle obok niedźwiedziowi, Matthew myślał, co dać młodej parze. Ostatecznie zszedł do piwnicy, wyciągnął z niego średniej wielkości sejf i zostawił go w korytarzu, przygotowując do zabrania ze sobą.
- Dwa prezenty w jednym, chociaż najlepsza jest zawartość - mruknął do siebie Kanada z lekkim uśmiechem. Nie wyobrażał sobie lepszego prezentu niż kilka butelek specjalnego syropu klonowego, jakie chował na specjalne okazje. Może to nie było szczególnie wartościowe, ale Kanada miał nadzieję, że Turcja i Kraków docenią jego intencje.
Koszula jak na złość nie chciała dać się porządnie zapiąć, krawat zawiązać - z tym Williams postanowił uporać się później, ewentualnie poprosić kogoś o pomoc, jeśli już naprawdę sam nie da sobie rady - a sznurówki wykazywały typową, podręcznikową wręcz złośliwość rzeczy martwych. No pięknie, jeszcze tego mi brakowało, pomyślał Matthew, kiedy Kumajirou podreptał za swoim opiekunem pod drzwi, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że niedźwiedź sam w domu zostać absolutnie nie może i musi iść razem z Kanadą czy ten tego chciał, czy nie. Na szczęście Mattowi udało się jakoś wyjść, zostawiając podopiecznego w domu. Może i wiązało się to z pewnymi wyrzutami sumienia, ale... jakoś nie wyobrażał sobie Kumajirou na ślubie i weselu. Fakt, brakowało mu towarzystwa niedźwiadka, ale jednak, mimo wszystko...
W pewnym momencie Kanada zatrzymał się, o mało nie zostając potrąconym przez jakiś samochód. Czegoś mu brakowało. Sięgnął do okularów, ale te były na swoim miejscu...
- Prezent! - jęknął, pędem wracając do domu. Tym razem o wiele ciężej było przekonać Kumajirou do zostania w domu, ale skoro tylko Kanada zamknął za sobą drzwi, odetchnął głęboko z pewną ulgą i, już nieco spokojniejszy, znów ruszył przed siebie.
Matthew co jakiś czas zerkał nawet na swoje odbicie w mijanych witrynach sklepowych lub w szybach samochodów. Jasnobłękitna koszula współgrała z kolorem jego oczu, a że przywykł do brązów, garnitur - szyty na miarę specjalnie na tę okazję - był w odcieniu cappuccino z mlekiem. Krawat natomiast był biały, w niewiele czerwone liście klonu...
- Właśnie, krawat! - mruknął pod nosem Williams, jedną ręką usiłując przetrzymać zapakowany prezent, opierając go o biodro, drugą natomiast próbując zawiązać jakiś przyzwoity węzeł...
Niestety, ten manewr całkowicie mu nie wyszedł. Nie patrzył gdzie szedł, przez co wpadł na kogoś, kto spieszył się najwidoczniej tak jak i sam Kanada. Matt stracił równowagę i wylądował na ziemi, przyciskając paczkę do siebie, chcąc uchronić butelki przed potłuczeniem. Po chwili otępienia odważył się spojrzeć na osobę, na którą wpadł...
- D-denmark! ... P-ardon! - pisnął cicho, nadal siedząc na ziemi. Musiał wyglądać tragicznie, taki roztrzepany, w dodatku pewnie zabrudził garnitur. A Dania pewnie zaraz da mu popalić... Williams zacisnął powieki, czekając na nieuchronne oskarżanie swojej osoby o bycie fajtłapą, którą tak naprawdę był, ale to nie jest przyjemne, kiedy ktoś cały czas to wypomina, prawda?
Powrót do góry Go down
Węgry.

Węgry.


Liczba postów : 6
Join date : 05/01/2013

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeWto Lip 16, 2013 11:06 am

Jakoś szczególnie nie przepadała za ślubami. Kojarzył jej się średnio dobrze. W końcu kiedyś bardzo dawno temu, też brała ślub. Ciężko to był w prawdzie nazwać ślubem. Podpisanie papierka i późniejsze zamknięcie w domu Austrii to chyba tego nie można nazwać najszczęśliwszym dniem w życiu kobiety. Ten ślub i to całe małżeństwo wbrew pozorom było jedną wielką porażką i pomyłką.
Sama do końca nie wiedziała dlaczego idzie na ten ślub. Nie przepadała za Turcją z wiadomych powodów. W prawdzie ostatnio ich stosunki trochę się poprawiły, ale mimo wszystko ciągle mu nie ufa i nie jest co do niego pewna. W końcu Turcja to Turcja. Jednak została zaproszona i nie wypada tak sobie nie pójść. Trzeba jakąś kulturę mieć. A Kraków w prawdzie lubiła i znała. W końcu to córeczka Austrii a za tamtych ona z nim była i opiekowała się nią troszku. Uważa ją trochę za córkę.
Eliz zebrała się dość szybko. Była zawsze dobrze zorganizowana. Uzgodniła z szefem, że bierze tak około dwa dni wolnego a wszystkie papiery zrobiła to ją puścił. Nie ubierała się w pośpiechu bo i tak miała dużo czasu. Wstała specjalnie wcześniej by się ubrać i dojechać na miejsce. Szybko wybrała sukienkę w jakiej pójdzie, nie należała do kobiet które pół dnia stały by przy szafie i jęczały, że nie mają sie w co ubrać. Ubrała na siebie szmaragdową suknię do kostek, z koronkowymi rękawami, z średnim dekoltem i bez pleców. Była to bardzo elegancka suknia. Do tego wysokie czarne szpilki i zamiast swoich zwykłych kwiatków różowo - pomarańczowych, wpięła we włosy sztuczną czarną różę co by pasowały do butów. Włosy jak zwykle rozpuszczone, może i trochę bardziej pofalowane niż zwykle, ale nic więcej. Z dodatków miała jeszcze torebkę, była ona czarno - szmaragdowa i średniej wielkość tak by mogła zmieścić nie wielką patelnię. Eliz nie mogła się obejść bez swojej patelni w końcu nie wiadomo co się może stać a i miał być tam Prus więc musi mieć ją przy sobie.
Gdy się już całkowicie zebrała, wzięła jeszcze prezent i wyszła z domu. Nie miała siły tam iść jeszcze w takich butach więc wsiadła do swojego Jeepa. W prawdzie po co komu Jeep na budapesztańskie drogi? Ona tak rzadko się ruszała z Budapsztu. Po prostu Węgry uwielbiała wielkie samochody. Mogło to trochę zabawnie wyglądać. Elegancka kobieta w Jeepie. Ściągnęła tylko szpilki, bo w takim czymś nie da się prowadzić zawsze w samochodzie miała buty na zmianę. Ubrała trampki i ruszyła szybko. Oj tak Węgry, wielkie auto i nadmierna prędkość robi się niebezpiecznie...
Dojechała przed kościół jakieś 15 min przed rozpoczęciem. Zaparkowała auto niedaleko kościoła zmieniła buty i ruszyła w stronę reszty osób. Było już ich trochę. Poprawiła jeszcze grzywkę i już była przed kościołem.
- Jó reggelt - przywitała sie ze wszystkim z uśmiechem .
Powrót do góry Go down
Dania

Dania


Liczba postów : 35
Join date : 21/04/2013
Skąd : København

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimeSob Sie 24, 2013 7:04 pm

Taki miły spacer, aż tu nagle jak coś na niego nie wpadnie! Dan zerknął na, jak się okazało, osobę na ziemi przed sobą. Alfred? Nie, raczej nie, Amerykanin nie miałby takiego akcentu. Więc, kto? Po krótkiej chwili, dosłownie i w przenośni, machnął na to ręką i pomógł wstać chłopakowi z ziemi.
- Następnym razem uważaj - mruknął tylko. I już miał odejść, kiedy coś wpadło mu do głowy. Toż to Matthew! I wyglądało na to, że Kanadyjczyk wybierał się na jakąś imprezę... Może na ślub? To by wyjaśniało garnitur i dość spory prezent w rękach. Søren odwrócił się do Williamsa. - Chyba idziemy w tym samym kierunku...
I w tej chwili coś kazało mu spojrzeć na zegarek, który jednak znalazł się w niezbadanych odmętach szuflady szafki przy łóżku... Klnąc na wszystko, Dania prawie dosłownie poleciał w stronę kościoła, zostawiając biednego Kanadę samemu sobie. Isiek mnie chyba zamorduje...
Powrót do góry Go down
http://hetalia-2p-rpg.forumpolish.com/
Tarnów

Tarnów


Liczba postów : 35
Join date : 13/08/2013
Skąd : mój sarkazm?

Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitimePią Sie 30, 2013 11:24 pm

Milena bywała na wielu ślubach. Niebyła więc zbytnio przejęta przygotowaniami. Mimo wszystko nie przepadała za większymi uroczystościami. Skoro jednak dostała zaproszenie wypadałoby przyjść. Spokojnie podeszła do sprawy, zapewne z przyzwyczajenia. Zjadła śniadanie, a potem poczytała książkę. Po pewnym czasie zaczęła się przygotowywać.
Tarnów, jak to ona, myślała co na siebie ubrać, aby nie przyćmić panny młodej. Było to możliwe przez wygląd większości jej sukni, już nieraz narzekała na to, że ma za duży wybór. Żeby nie tracić czasu wybrała losowo jakąś sukienkę. Padło na beżową sukienkę przed kolana, z czarną wstążką w pasie. Było to prosta, ładna sukienka, która idealnie się nadawała. Włosy spięła w kok. Do tego czarne zakolanówki i czarne balerinki.
Spojrzała na zegarek, miała jeszcze dużo czasu. Postanowiła sprawdzić, czy wszystko gotowe. Okazało się, że zapomniała przygotować prezentu. Nie śpiesząc się poszła ładnie go zapakować. Gdy prezent był przygotowany poszła po swoją torebeczkę, w której jakimś cudem umieściła czarną dziurę. Włożyła do niej prezent [był tak ze trzy razy większy od torebeczki] i wyszła z domu. Nieśpiesznie szła w stronę Kościoła, gdyż było jeszcze dużo czasu. Szła tak sobie, aż doszła. Okazało się, że przyszła prawie pół godziny przed czasem [mimo wszystko była jedną z szybciej chodzących osób]. Zauważyła, jak na razie, mała grupkę osób, podeszła tam.
- Witam - Przywitała się z innymi, wraz z nieodłącznym uśmiechem.
Tak wiem, że krótkie, ale co poradzić.
Powrót do góry Go down
http://awiola.deviantart.com/
Sponsored content





Kościół... Empty
PisanieTemat: Re: Kościół...   Kościół... I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Kościół...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Hetalia RPG :: Okolica :: Miasto-
Skocz do: